WYWIAD Z KS. DOMINIKIEM CHMIELEWSKIM, o Jego nauczaniu, duchowości Maryjnej, Ruchu Wojowników Maryi i różnych doświadczeniach kapłańskiego życia ( na podstawie rozmowy zamieszczonej w kwartalniku HOMO DEI nr.2/24 )

1. Pamiętasz moment, kiedy pojawił się pomysł, by założyć ruch „Wojownicy Maryi”?

To był rok 2000, wtedy byłem jeszcze klerykiem w naszym seminarium salezjańskim w Lądzie nad Wartą. I tam, będąc w takiej dużej, pięknej sali opackiej w naszym klasztorze, modląc się i przeglądając książki religijne, nagle zobaczyłem w swoim sercu takie wyobrażenie: Cała sala opacka była wypełniona po brzegi modlącymi się mężczyznami. Wszyscy z rękami wzniesionymi do góry i modlący się z wielkim zaangażowaniem różańcem. Było to dla mnie zdumiewające, ale wówczas tylko się uśmiechnąłem i zapomniałem o tym… na niemal 17 lat, kiedy to w podwarszawskich Łomiankach przyszła do mnie grupa młodych mężczyzn, którzy czuli w sercu potrzebę spotkań w męskim gronie. Zaczęliśmy spotykać się na Mszy Świętej z konferencją, później szliśmy na halę sportową, a na koniec prowadziliśmy niekończące się rozmowy na męskie tematy. I tak rozwinęła się potrzeba powołania męskiego ruchu Maryjnego.

2. Zacznę może (nie)typowo: czym dla Ciebie jest modlitwa różańcowa?

To moje pragnienie, żeby modlitwa różańcowa stała się oddechem mojego serca. Różaniec w swej istocie jest modlitwą kontemplacyjną przemieniającą serce i całe życie. To nie tylko rozważanie poszczególnych tajemnic z życia Jezusa i Maryi, ale też nieustanne wyznawanie miłości Matce Bożej, z równoczesnym uwielbieniem Jezusa, który jest przecież w centrum Zdrowaś Maryjo. Cała modlitwa rozpoczyna się od pozdrowienia anielskiego i biegnie do uwielbienia imienia Jezus. Z uwielbienia imienia Jezus wypływa moc wstawiennicza Matki Bożej i proszę Ją o to, żeby modliła się za mnie nieustannie w tych dwóch najważniejszych momentach mojego życia: teraz i w godzinę mojej śmierci. Nie ma ważniejszego czasu niż teraz godzina mojej śmierci. I o to Ją proszę nieustannie w różańcu, który jest dla mnie modlitwą serca.

3. Pierwsze skojarzenia z „Wojownikami Maryi” to „Rycerze Niepokalanej” Świętego Maksymiliana Kolbe. To dzieło było dla Ciebie inspiracją?

Już jako kilkuletni chłopiec byłem zapisany przez rodziców do Rycerstwa Niepokalanej, ale nigdy nie uczestniczyłem w formacji tego ruchu. Święty Maksymilian Kolbe zawsze był dla mnie wielkim odnośnikiem świętości i przewodnikiem maryjnym. Do dzisiaj tak jest, zaczytuję się w jego pismach, inspiruje mnie jego przesłanie i prowadzenie po duchowej drodze.

4. Mimo że wciąż nie ma w Polsce zbyt wielu ruchów kościelnych typowo męskich, poza np. „Mężczyznami św. Józefa”, to jednak coraz częściej takowe powstają.

Czym różni się założony przez Ciebie ruch od pozostałych?
To jest zdumiewające i mnie samego to zaskakuje, ponieważ w Polsce rzeczywiście powstają i rozwijają się różnego rodzaju wspólnoty i ruchy męskie, mamy m.in. Mężczyzn św. Józefa, Rycerzy JP 2.

Widzimy jednak zdumiewający, lawinowy rozwój ruchu „Wojownicy Maryi”. Dzisiaj jest to ponad 10000 tysięcy mężczyzn w Polsce i w 20 krajach na całym świecie. Jesteśmy na różnych kontynentach, gdzie Wojownicy Maryi organizują różnego rodzaju spotkania formacyjne, szczególnie związane z wynagradzaniem Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Wojownicy Maryi gromadzą się, żeby modlić się w intencjach Matki Bożej, na adoracji Jezusa, modlitwie za kapłanów, każdy Biskup w Episkopacie Polski jest zaadoptowany i omadlany przez kilkudziesięciu Wojowników Maryi każdego dnia, tworzymy i realizujemy wiele wydarzeń ogólnopolskich w Kościele.
Co nas odróżnia od innych męskich ruchów? Myślę, że ten charakterystyczny rys Maryjny, polegający na oddaniu swojego życia Matce Bożej. Każdy, kto decyduje się na przystąpienie do formacji, rozpoczyna od 33-dniowych rekolekcji zawierzenia i oddania się Matce Bożej. Następnie przemienia całe swoje życie po to, żeby pełnić wolę Bożą na wzór Niepokalanej.
I to rzeczywiście widać wśród tych mężczyzn. To są piękne cuda przemian ich życia, a także jakości życia ich rodzin. Te zmiany są głębokie, ale przede wszystkim trwałe. To najbardziej pokazuje mi, z jaką mocą działa Matka Boża w naszym ruchu – dzieją się trwałe cuda przemian i nawróceń męskich serc.

5. Męski różaniec – czym jest i jak się zaczęła ta inicjatywa?

Męski różaniec jest wydarzeniem, które gromadzi mężczyzn pragnących wynagradzać Niepokalanemu Sercu Matki Bożej grzechy przeciwko niej czynione. To inicjatywa, która łączy różne męskie wspólnoty. W wielu miastach jesteśmy jako Wojownicy Maryi inicjatorami takich wydarzeń, ale zapraszamy do nich wszystkich chętnych mężczyzn. W Warszawie jednoczy się wiele ruchów, co pokazuje, że potrafimy w Kościele ze sobą współpracować i razem tworzyć cenne inicjatywy.

6. Ruch „Wojownicy Maryi” stale się rozwija, a Ty jesteś przecież mocno zaangażowany ewangelizacyjnie… Jak udaje Ci się nad tym wszystkim zapanować?

Rzeczywiście ruch „Wojownicy Maryi” rozwija się z niesamowitą siłą. W Polsce jest ponad 130 grup formacyjnych w tyluż miastach Polski, jesteśmy obecni w wielu państwach i miejscach na świecie.

Nasz lawinowy rozwój nastąpił szczególnie w czasie pandemii, kiedy wiele grup i wspólnot religijnych ograniczało swoją działalność
albo zamykało się i nie wiedziało do końca, w jaki sposób działać. My w tym czasie rozwijaliśmy się bardzo intensywnie, co pokazuje, że w ludziach było duże pragnienie wspólnotowości i nadziei, która płynie z głoszenia Dobrej Nowiny, szczególnie w trudnych czasach dla Kościoła. Można powiedzieć, że wtedy szczególnie odkryliśmy i potwierdziliśmy, jak wielka siła jest we wspólnocie i jak Matka Boża tego pragnie.

Duże znaczenie ma tu też jasna struktura organizacyjna naszego ruchu, dzięki której łatwiej jest nad wszystkim zapanować. Na jego czele jest moderator, który jest kapłanem, salezjaninem. Jest główny Koordynator, który jest prawą ręką Moderatora Ruchu.
Następnie jest Rada Koordynatorów – jej rolą jest rozeznawanie i wspieranie Moderatora, poszukiwanie dróg rozwijania naszego charyzmatu. Potem są liderzy metropolitalni, odpowiedzialni za duże struktury w terenie. Następnie są liderzy lokalni, którzy już w konkretnych miejscach razem z opiekunem duchowym pomagają w formacji poszczególnych grup.

7. W pewnym momencie spotkałeś się z krytyką dwojakiego rodzaju: odnośnie do treści Twojego przepowiadania oraz statutu „Wojowników”.

Pojawiły się zarzuty, że Twoje przepowiadanie nie do końca jest zgodne z nauką Kościoła.

Kilka lat temu faktycznie pojawiły się takie zarzuty wobec mojego nauczania. Powołano komisję, która miała zapoznać się z moim przepowiadaniem i sporządzić z niego raport.

Poznałem jego treść i powiem szczerze: zrobiło mi się po ludzku przykro, ponieważ nie mogłem w żaden sposób podpisac się pod tym, że nauczam w sposób jaki przedstawił to raport komisji.

8. A jak to wyglądało, jeśli chodzi o statuty „Wojowników”?

Tutaj trzeba wyraźnie powiedzieć, że w tamtym czasie my dopiero tworzyliśmy struktury formalne, próbowaliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie dla tak szybko rozwijającego się Ruchu. Powstała w tamtym czasie swego rodzaju prezentacja tego kim jesteśmy, jaki mamy charyzmat, co robimy, co chcemy robić i jak działać.
Oficjalny statut zaczął powstawać później, ale dziękuję Komisji za uwagi z raportu, bo one również zmobilizowały mnie do tego, żeby jak najszybciej przygotować statut, który został zatwierdzony przez władze kościelne.

9. Zgodziłeś się z tym, co Ci zarzucano w raporcie?

Zrobiłem rachunek sumienia i tak jak powiedziałem powyżej, nie mogłem w żaden sposób zgodzić się z całościowym wydźwiękiem tego raportu. Dlaczego? Dlatego, że to nie był obraz tego, co i w jaki sposób głoszę. Zdania, słowa wyrwane z kontekstu, przeinterpretowywane przez komisje. Czasami z wielkim zaskoczeniem i zdumieniem czytałem, w jaki sposób można interpretować moje słowa oraz intencje. Nie było to dla mnie łatwe skonfrontowanie się z tym, ale za zgodą moich przełożonych odniosłem się do owych zarzutów na piśmie i w formie audio w internecie. Zostało to przychylnie przyjęte przez ludzi świeckich i kapłanów. Po spotkaniu z moim przełożonym postanowiłem pewne kwestie doprecyzować i uściślić.

Wszystkie wątpliwości wyjaśniłem również w najnowszym wydaniu książki KECHARITOMEN, która była atakowana przez niektóre środowiska. Ostatecznie książka po sprawdzeniu przez cenzorów teologicznych Inspektorii św. Wojciecha, otrzymała oficjalne Imprimatur Kościoła katolickiego.

10. Jak zachował się w tej sytuacji zarząd Twojego zgromadzenia, czyli przełożeni salezjanów?

Po ojcowsku i bratersku. Chcę to mocno podkreślić, że zawsze byłem posłuszny swoim przełożonym. Mojego inspektora wręcz oburzało, kiedy słyszał, że niektóre środowiska w Kościele rozpowrzechniają opinie jakoby ks. Dominik Chmielewski robi coś na własną rękę, wbrew woli przełożonych i działa w nieposłuszeństwie. Zawsze zdumiewa mnie ile plotek i nieprawdziwych informacji, często zmanipulowanych rozpowszechnia się dzisiaj w przestrzeni publicznej i jak łatwo ludzie w Kościele i poza nim we wszystko wierzą. Ksiądz inspektor zawsze podkreślał, zakomunikował to również na spotkaniu z Radą Stałą Episkopatu Polski, że działam przy pełnej aprobacie władz zakonnych.

Na koniec błogosławię z całego serca wszystkich, szczególnie mężczyzn, których zapraszam do formowania się w duchowości Maryjnej w Ruchu Wojowników Maryi. Niech Bóg i Matka Boża ma Was w swojej opiece +